czwartek, 23 czerwca 2022

Rasti

15 czerwca umarła Rasti. Ostatnia weteranka Inarijarvi Expedition.  Teraz z uczestników tamtej wspaniałej wyprawy żyjemy już tylko my.


Życie z wieloma psami to fantastyczna sprawa, z której warto uczynić sposób na życie. Jednak takie życie nie jest usłane różami. Życie to także kończąca je niechybnie śmierć. To tej śmierci przeżywanie. Im większa psia rodzina, tym więcej śmierci, tym więcej śladów i blizn na psychice. I rozmaite problemy, z którymi trzeba sobie radzić lepiej lub gorzej. Śmierć należy jakoś tam oswoić, bo inaczej popadniemy w szaleństwo. Ostatnio przyszło mi do głowy, że tak naprawdę śmierć nadaje sens życiu. Gdybyśmy byli nieśmiertelni, to wszystko nie miałoby znaczenia. Nie odczuwalibyśmy presji czasu, nie musielibyśmy się śpieszyć. Na wszystko mielibyśmy czas w nieograniczonych ilościach. Nie dziś to jutro albo za sto lat. Nie wiem, czy byłoby to dobre. Śmierć umieszcza życie w konkretnych ramach. Określa je. Mamy tyle i tyle i nic więcej. Albo zdążymy, albo nie. Ponadto śmierć tworzy dramaturgię życia. Bez niej wszystko byłoby jałowe i bezpłciowe. Nudne i monotonne. Na dodatek życie wieczne byłoby niezwykle męczące. Znosić ludzka głupotę i zło całymi wiekami jawi i się istnym koszmarem. A tak przemęczymy się te kilkadziesiąt lat i fru w niebyt i w święty spokój.

Śmierć jest okrutna i mało estetyczna, ale jest też wytchnieniem, wyzwoleniem z więzów cierpienia, niesprawności, starości. Bywa błogosławieństwem. Owszem, nigdy nim nie jest śmierć przedwczesna. Taka nie ma żadnego sensu i wyłącznie jest bólem dla tych, co zostają.

Tak sobie próbuję oswoić umieranie, by zwyczajnie nie zwariować i móc robić to, co kocham. Żyć z psami i nie umierać z każdym z nich z osobna.

Żegnaj Rasti. Do zobaczenia, być może w lepszym świecie.


sobota, 18 czerwca 2022

Maj



Maj to miesiąc obchodzonych u nas urodzin. 1 maja obchodziła swe urodziny Arina, 3 maja Adi i Emi, 8 maja Baru, a 26 Henia. Mieliśmy w związku z tym sporo okazji do świętowania.

Maj to także miesiąc licznych spotkań autorskich w bibliotekach. Od 8 maja do 15 trwał przecież Tydzień Bibliotek. Dla nas oznaczał on trzynaście spotkań w różnych miejscach. I nad morzem, i na Dolnym Śląsku, i w województwie kujawsko-pomorskim, i łódzkim oraz opolskim. W całym maju spotkań było 22. Każde z nich to okazja opowiedzenia widzom, o tym, że należy żyć w zgodzie z samym sobą, w zgodzie z naturą, z poszanowaniem praw zwierząt i z dbałością o zwierzęta i cały otaczający nas świat. Bez tego przestaniemy by dobrymi ludźmi. Spotkaniowa opowieść jest także o pasji, o życiu wypełnionym pasją i próbami jej realizacji. Także o zasadach regulujących takie życie. Albowiem w naszej pasji musimy mieć baczenie na świat wokół. Nie możemy jej realizować jego kosztem. Nie możemy eksploatować świata, nie możemy go burzyć. Nasza pasja musi być dla niego czuła i o niego dbająca. Tak samo dbać musimy o nasze zwierzęta. Nie możemy pasji realizować ich kosztem. One muszą brać udział w naszych działaniach ku własnemu szczęściu. Muszą to kochać, musza lubić być w terenie i z nami. Tylko wtedy nasze działania mają sens. I jeszcze dziać się to musi bez presji, bez pośpiechu. W ciszy i w spokoju. Tylko to ma sens. Nie w tłumie, nie w galopie i dzikim dążeniu do jakiegoś wydumanego sukcesu, jak ma to miejsce w sporcie wyczynowym. Nie, nie tędy droga. Odrzucam całe to zamieszanie, tę chorą rywalizację, tę potrzebę zwyciężania i pokonywania konkurentów i sił natury. W miejscu tego umieszczam pokonywanie wyłącznie własnych słabości i obcowanie z pięknem i potęgą natury. Kontakt z nią będący celem samym w sobie. Wyprawy psim zaprzęgiem odbywane dla samego bycia wśród natury, bycia z psami. Po prostu bycia na trasie. I to wszystko. Absolutnie wszystko. Poza tym nie ma nic, bo TO jest wszystkim.

Nie pojechałem na wyprawę tej zimy i okropnie brakowało mi nomadycznego życia, ale dzięki spotkaniom w rozmaitych miejscach w Polsce, miałem jednak okazję nieco takiego życia zaznać. Nie było mnie w domu przez wiele majowych dni i w tym czasie domem  stał mi się stary Volkswagen Transporter, niemal żadnym nakładem środków finansowych przerobiony na kampera. Mieszkałem w nim, podróżowałem nim i zażyłem nieco szczęścia mogąc w towarzystwie Heni poszwendać się po górach. Byłem w Sokolikach u podnóży Karkonoszy, byłem na Ślęży, obeszliśmy dookoła zamek Książ, a na koniec w Heniutki urodziny włóczyliśmy się po czeskim Skalnym Mieście w Adrspachu. 

Kamper, nie ważne za ile pieniędzy zrobiony, czy kupiony, daje ogromne możliwości. Oszczędza czas i pieniądze oraz pozwala poczuć się wolnym. Ot cała frajda z podróżowania takim autem. Mam nadzieje, że to nie ostatni raz.








Riisitunturi

  W Parku Narodowym Riisitunturi jest kilka miejsc, w których można przenocować. To jest najbardziej wypasione. Sześcioosobowa chata, wyposa...